środa, 19 listopada 2014

Bajka o Smutnej Miłości

                                       Bajka o Smutnej Miłości
Gdzieś daleko w kraju oddzielonym przez góry od reszty świata żył młody książę z kobietą swojego życia. Kochała go ona ponad wszystko, a królewicz był dla niej jednocześnie bratem, przyjacielem i kochankiem. Choć dziewczyna mądra, piękna i nieskalana grzechem, nie była jego przeznaczeniem. Dla królewskiej rodziny, bowiem, liczył się tylko dobrobyt. Mimo tego, iż łamało jej to serce, kobieta wciąż się uśmiechała. Książę nie od razu to dostrzegł, lecz z czasem, zauważywszy smutek, przepełniający serce dziewczyny rzekł do niej: „Cóż to za uśmiech, gdy oczy płaczą?”. Twarz dziewczyny nadal wyrażała radość, lecz uroniła jedną niewielką łzę. Książę kochając kobietę ponad wszystko, widząc jak jej serce, coraz bardziej i bardziej się rozpada, postanowił odrzucić tę miłość. Nie było to jego wolą, wszak, że gdy widział swoją ukochaną na skraju upadku, sam stawał nad przepaścią. Odrzucił ją w sposób podły i niegodny późniejszego przebaczenia. Dziewczyna nie wytrzymała, nawet wiedząc, że usta jego mówią, co innego, niż serce podpowiada. W akcie złości i smutku jednym zgrabnym ruchem spoliczkowała mężczyznę i przyrzekła przed Bogiem, że już nigdy się w nim nie zakocha, odrzucając tym wolę swego serca. Lecz zanim odeszła, książę rzekł: „Za kilka lat znów się spotkamy, a może wtedy przyjdzie dzień, gdy sercem ci odpowiem, nie słowami”. Słysząc to niewiasta zniknęła między lasem. Następnego dnia słuch po niej zaginął. Ponoć wyjechała oddać się nauce w najbardziej szanowanym uniwersytecie.
Wkrótce chłopak ożenił się z wyznaczoną dla niego kobietą, zgodnie z wolą materialistycznej matki. Po pewnym czasie wybranka ta zaszła w ciążę i niedługo po tym poczęła syna. Wiedziała ona jednak o porzuconym sercu młodej dziewczyny. Przy pierwszym spotkaniu spytała księcia, dlaczego odrzucił miłość, której tak strzegł. Mężczyzna odpowiedział jej słowami:, „Gdy kogoś kochasz, bardziej niż własnego, pragniesz jego szczęścia. Jesteś nawet w stanie pozwolić mu odejść, skoro tego szczęścia nie znalazł u twojego boku”.
Od tamtego momentu upłynęło wiele lat. Książę przyzwyczaił się do swojej sytuacji myśląc, że pokochał swoją ówcześnie niechcianą żonę, choć niegdyś wypierał z siebie te uczucie. Nigdy zaś nie zapomniał o swojej pierwszej miłości. Mężczyzna, jak co wieczór, wyszedł na przechadzkę po krętych uliczkach niedaleko rezydencji. Z każdym krokiem coraz bardziej zanurzał się w swoich myślach, nie zważając na otaczający go świat. Nagle coś wybudziło go z transu. Pomyślał wtedy: „To ona! To na pewno ona! Muszę ją zobaczyć”. Wybiegłszy nagle na ulicę, jedyne, co spostrzegł, to przybliżające się oślepiające światło. Później dało się tylko słyszeć głośny krzyk, któremu towarzyszył okropny ból i szkarłatna ciecz, spływającą po jego nogach. Z początku wszystko wydawało się jak przez mgłę – rozmazane i niejasne, lecz wystarczyła tylko chwila, by zrozumiał. Jego oczom ukazał się, stojący wokół tłum ludzi i dźwięk syreny, dochodzący ze zbliżającego się prędko ambulansu. Jego głowę zaprzątała tylko jedna myśl:, jakim cudem rozpędzony pojazd nie odebrał mu życia? Wtedy zobaczył kobietę jasnowłosą i piękną, o skórze jak aksamit. Przyodziana była w jedwabną białą sukienkę, którą w tamtej chwili coraz bardziej spowijała czerwień. Książę popadł w obłęd. Widział jak dziewczyna gasnącym spojrzeniem patrzy na niego. W ostatniej chwili przed zaśnięciem rzekła: „Wybacz, lecz złamałam mą obietnicę. Wciąż Cię kocham”. Po tych słowach jej zaszklone oczy przestały błyszczeć błękitnym blaskiem i zamknąwszy się na zawsze, spowiła je czerń. Mężczyzna zauważył na jej bladej i zimnej twarzy ten sam, cudowny uśmiech. Wiedział, że był on ostatnim objawem szczerości, którą było mu dane ujrzeć. Książę wziął ciało dziewczyny w ramiona i mocno przytulił, roniąc przy tym łzy, których nie dało się powstrzymać. Zamknął swoje oczy, upadając na ziemię z nadzieją, że razem przeniosą się na łono Abrahama. Niestety tak się nie stało.

Cały obolały usiadł, podpierając się ręką. Rozejrzał się w celu ustalenia miejsca aktualnego przebywania. Wtedy spostrzegł swoją żonę wraz z synem i uśmiechnąwszy się do nich, czule opadł na poduszkę szpitalnego łóżka.
Czas mijał jak szalony. Królewicz, przy każdej możliwej okazji wyrwania się z codziennej rutyny, spędzał czas z ukochaną. Stojąc przy jej grobie, uklęknął na jedno kolano. Patrząc na kamienny nagrobek, jakby klęczał przed nią samą, rzekł:, „Kiedy nareszcie będzie mi dane znów cię ujrzeć? Ile mam jeszcze żyć na tym świecie, podczas gdy jest on tak pusty bez Ciebie?”.